CZTERY ŁAPY
Wykonawca: Urbańczyk Andrzej
Słowa: Andrzej Urbańczyk
Muzyka: Andrzej Urbańczyk
                                                By ocean sam przepłynąć
   By w odmętach nie zaginąć
   By nie utonąć w udręce
   Trzeba mieć aż cztery ręce
   Deklinacje, i dewiacje,
   Nawigacje, orientacje,
   Maszty, wanty, szoty grota,
   Nie zapomnij karmić kota.
   Sztagi, flagi i tajfuny,
   Do żucia niemnożko gumy,
   Telemetria, izobary,
   Zapal fajkę czasem Stary.
   Dziób przegłębiony ogromnie,
   Nie zapomnij pisać do mnie,
   Igły, nici parę uncji,
   Pamiętaj też o konsumpcji.
   Ledwie sięgłem po widelec,
   A tu dmuchło, że wisielec
   Utrzymałby się w poziomie,
   Diabli już sięgają po mnie.
   Rzucam jadło, łapię szoty,
   Bożęż ile do roboty.
   Więc luzuję szoty fały
   Czyniąc w sposób to wspaniały,
   Łajba już na równej stępce,
   Uruchamiam dalsze ręce.
   Dmucha strasznie, fok się pruje,
   A więc czasu nie marnuję
   Szyję żagiel chamską nitką
   Patrzę w oku - rafy płytko.
   Puszczam foka, łapię koło,
   Oj, nie bardzo mi wesoło.
   Kręcę kołem - o cholera,
   Maszt gnie mi się jak bumerang.
   Pożyć dajcie Wszyscy Święci,
   Kil szoruje, coś się święci,
   Puszczam koło, sondę łapię,
   A tu w zęzie woda chlapie.
   Ciągnę pompę, prąd wariuje,
   Już tych czterech łap nie czuję,
   Co tam łapy, tu trza głową...
   Posól zupę ogórkową.
   Człek do mapy się zabiera,
   A tu rekin mnie pożera,
   Na okrągło, bez wytchnienia,
   Jeszcze namiar do zrobienia...
   Gdzie ja jestem dobrzy ludzie?
   To port? Chyba w jamkimś cudzie.
   Więc ocean już przebyłem?
   Nawet nie zauważyłem.
   Więc ocean już przebyłem,
   Nawet nie zauważyłem.
   Prasa, kwiaty i wiwaty,
   Znów spadłem na cztery łapy!